Dnia 27.02.2024 należące do posła Grzegorza Płaczka konto @placzekgrzegorz zamieściło na X wypowiedź poświęconą szczepionce Comirnaty. Poseł stwierdza, że osoby informujące publicznie o bezpieczeństwie szczepień „powinny siedzieć”, a Konfederacja jako jedyna domaga się sprawiedliwości w tej kwestii. Co sprawiło, że zdecydował się umieścić tę sprawę na wokandzie mediów społecznościowych?
@placzekgrzegorz powołuje się na różnice w długości druków informacyjnych szczepionki Comirnaty, które zostały opublikowane w latach 2020 i 2023. Obejmują one charakterystyki produktu lecznicznego (ChPL), a także treść opakowań oraz ulotek. Wczesna wersja dokumentu liczy 34 strony, a ostatnia 438. Kolejne wersje druków znajdują się m.in. na stronie Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Podobne druki informacyjne są publikowane dla wszystkich leków dopuszczonych do obrotu w Polsce.
Wypowiedź posła można interpretować jako sugestię, że na wczesnym etapie wprowadzania szczepionki nie informowano o zagrożeniach, które dodano po fakcie – wydłużając przy tym dokument o ponad 400 stron! Istotnie, na wspomnianych 438 stronach znajdziemy informacje o ryzykach związanych z przyjmowaniem szczepionki, ale w bardzo podobnej formie znajdziemy je również w pierwotnej wersji dokumentu.
Grzegorz Płaczek używa zwodniczej retoryki – o ryzykach świadczą dane badawcze oraz statystyczne, nie sam rozmiar publikacji. Zarazem perspektywa choćby pobieżnego przejrzenia wspomnianych dokumentów, a wcześniej odnalezienia ich w internetowym gąszczu (Grzegorz Płaczek nie podaje w swoim wpisie źródeł), skutecznie zniechęca do sprawdzenia prawdziwości wpisu. Skoro jednak mamy oba teksty przed sobą (1, 2), zobaczmy, co postawiło posła w stan gotowości bojowej.
Podstawową różnicą między pierwszą emisją dokumentu, a najnowszą, jest wyróżnienie 13 różnych wersji preparatu, które trafiły do dystrybucji – na co zwróciła już uwagę Katarzyna Lipka z fakenews.pl. Różnią się one np. stężeniami oraz pojemnościami fiolek. Oznacza to, że w każdym rozdziale opisano oddzielnie każdą z 13 wersji szczepionki. Możemy zgrubnie ocenić ilość tekstu przypadającą na każdą wersję preparatu – to niecałe 34 strony.
Czy dokumenty faktycznie różnią się co do potencjalnych skutków ubocznych? Tak, ale przekłada się to co najwyżej na wiersze, a nie setki stron:
- Wśród stwierdzonych skutków ubocznych pojawiły się m.in. wysypka, biegunka, spadek apetytu, nadmierne pocenie, zawroty głowy.
- Zmieniono informację o występowaniu powiększonych węzłów chłonnych z objawów niezbyt częstych (1 na 100 osób) na częste (1 na 10 osób).
- Dodano kategorię powikłań bardzo rzadkich (1 na 10 000 osób), a w niej jedną pozycję: skutkujące palpitacjami lub bezdechem zapalenie mięśnia sercowego bądź osierdzia.
- Rozszerzono listę skutków ubocznych o częstości nieokreślonej, m.in. o silną opuchliznę, silne reakcje alergiczne, zwiększone krwawienie menstruacyjne, zaburzenia czucia, reakcje skórne.
Wymienione skutki uboczne dotyczą wszystkich 13 wersji preparatu. Można się z nimi zapoznać bezpośrednio w treści ulotek.
manipulacja: Przytoczona wypowiedź wywołuje poczucie zagrożenia, ale nie zawiera merytorycznego argumentu. Choć same informacje o długościach dokumentacji są prawdziwe, to przedstawianie ich jako wskaźnika niebezpieczeństwa jest manipulacją, która pomija kwestię rzeczywistego bezpieczeństwa zdrowotnego.