4 października obywatele największej demokracji Ameryki Południowej, Brazylii oddali głos w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Brazylijczycy, niestety, z demokracją mają trudne relacje a krzywdy militarnej dyktatury, rządzącej krajem w drugiej połowie ubiegłego stulecia do dziś nie zostały rozliczone. Efekt jest przewidywalny; społeczeństwo oraz będąca jego odbiciem scena polityczna jest intensywnie spolaryzowana. Kultura polityczna zasadniczo nie funkcjonuje. Wszystko to położyło stabilne fundamenty pod regularne wykorzystywanie systemowej dezinformacji.
Obecnie urzędującemu, populistycznemu i skrajnie prawicowemu prezydentowi Jairowi Bolsonaro, wyzwanie rzucił jeden z jego poprzedników na stanowisku, Luiz Inacio da Silva, powszechnie znany jako Lula. Sondaże dawały temu drugiemu przewagę, która mogła była zamknąć całą sprawę już przy pierwszej turze. Ewidentnie jednak nie doceniły one Bolsonaro. W rezultacie, rozstrzygająca będzie druga tura wyborów zaplanowana na 30 października. Rozstrzał między przewidywaniami a wynikami mógł między innymi wynikać z tego jak zamknięta jest grupa wyborców obecnego prezydenta. Korzystając głównie z szyfrowanych komunikatorów, takich jak WhatsApp czy Telegram, zwolennicy Bolsonaro odcinają się od świata zewnętrznego i rzetelnego dziennikarstwa, wierząc w dezinformację szerzoną hurtowo na zamkniętych grupkach.
Już przy wyborach 2018 roku środowisko prezydenta Bolsonaro świadomie i intensywnie wykorzystywało błogosławieństwa szyfrowanych komunikatorów. Szczęśliwie dla losów jego kampanii, środowisko społeczne Brazylii zapewnia ku temu możliwości. Poza wspomnianym już uwarunkowaniem historycznym, w 2018 roku, przy populacji liczącej 210 mln, aż 120 mln korzystało z WhatsAppa. Na przestrzeni czterech lat, whatsappomania tylko przybrała na sile. Z danych Reuters Institute wynika, że na 99% telefonów aplikacja jest zainstalowana, a 78 procent Brazylijczyków używa jej regularnie.
Szyfrowane komunikatory funkcjonują na zasadzie zapewniania pełnej prywatności użytkownikom aplikacji, tylko nadawca i odbiorca wiadomości mają dostęp do jej treści. Utrudnia to ocenę skali problemu, a przede wszystkim wprowadzenie narzędzi, dzięki którym można próbować powstrzymać lub chociaż ograniczyć falę dezinformacji. Ani instytucje, ani właściciele komunikatorów, nawet jeżeli akurat mieliby na to ochotę, nie mogą walczyć z dezinformacją bez równoczesnego narażenia się na kłopoty wizerunkowe związane z łamaniem wolności słowa albo atakiem na prywatność.
Skala dezinformacji w Brazylii na WhatsAppie jest wyjątkowo wysoka. W trakcie wyborów 2018 roku wyliczono, że około 42% wiadomości przekazywanych na prawicowych grupach to dezinformacja (dla porównania na wiadomości promujące lewicowych kandydatów „jedynie” w 3% noszą cechy dezinformacji). Sam przekaz jest dość standardowy i opiera się na atakach homofobicznych i antyfeministycznych, próbach zdyskredytowania instytucji państwowych, zwłaszcza sądownictwa, zachęcaniu do nienawiści i walki (jeśli byłaby taka konieczność, to z bronią w ręku) w obronie zakrzywionej wizji demokracji, którą praktykuje Bolsonaro.
Z upływem lat sytuacja się nie poprawia. Choć niektórzy analitycy, m.in. Maria Paula Almada, twierdzą, że intensywność dezinformacji jest dziś mniejsza niż w 2018, rekompensuje to poprawa jakości. Również i społeczeństwo jest coraz bardziej podatne na populizm, w 2019 celowo unikało tradycyjnych mediów 34% badanych, dziś ta grupa to aż 54%. Warto zwrócić uwagę na to, że podobny trend jest problemem większości państw, w których prowadzono na ten temat badania. Firma Meta, właściciel między innymi Facebooka i WhatsAppa, do walki z szyfrowanymi komunikatorami może używać tylko ograniczonych środków. A i na to, według twórców raportu „Stop the Steal 2.0”, nie zawsze się decydują. Meta wprowadziła co prawda m.in. ograniczenia tego, jak wiele razy przekazana może być jedna wiadomość, ale zdaniem analityków, to nie wystarczy. Instytucje państwowe, próbują dzięki współpracy z platformami Social Media zwiększyć współpracę, która miałaby zawalczyć z tymi kampaniami dezinformacji. META jednak nie jest przesadnie chętna, a demokratyczne państwo nie ma odpowiedniej siły. By skutecznie powstrzymać rozwój dezinformacji, potrzebna jest globalna współpraca, instytucji państwowych, międzynarodowych i firm zarządzających mediami społecznościowymi. Jej brak może sprawić, że Brazylia nie będzie wyjątkiem, a początkiem.