Nie na długo po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę, armia rosyjska przejęła kontrolę nad Zaporoską Elektrownią Atomową. Jest to największy tego typu obiekt w Europie, stąd i jego ogromna strategiczna wartość. Co równie istotne, strach przed energetyką nuklearną niezwykle silnie oddziaływuje na ludzką wyobraźnie. Związane z nią przeświadczenia, mity, a w rezultacie dezinformacja to efekt ogromnych sporów w przestrzeni politycznej, które nierzadko prowadzą do radykalnych kroków. Jednym z nich było niewątpliwie odejście Niemców od energetyki jądrowej i zamykanie na masową skalę w pełni sprawnych elektrowni, które mogłyby dziś przydać się naszym zachodnim sąsiadom.
Wspomniana Elektrownia w Zaporożu, sercu działań zbrojnych między Rosją a Ukrainą, już na samym początku wojny stała się obiektem chętnie wykorzystywanym przez propagandę po obu stronach barykady. Rosjanie konsekwentnie twierdzą, że Ukraina, jak przystało na „dzikie i terrorystyczne państwo”, atakuje elektrownie i prowadzi ludzkość ku zagładzie. Ukraińcy odbijają piłeczkę podobnymi argumentami, dodatkowo oskarżają Rosję o to, że sama prowadzi działania wojenne z terenów elektrowni, wykorzystując krytyczną infrastrukturę jako pewnego rodzaju tarczę chroniącą przed Ukraińskimi kontratakami.
Sporna i niejasna sytuacja doprowadziła do tego, że zainterweniowała Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, rozpoczynając przed kilkoma tygodniami misję obserwacyjną na terenie Elektrowni. Przedstawiciele Agencji afiliowanej ONZ potwierdzili wersję przedstawioną przez Ukrainę – o tym, że na terenie Elektrowni rzeczywiście stacjonują wojska i sprzęt militarny Rosji, zalecając w raporcie utworzenie strefy bezpieczeństwa dookoła elektrowni, która może ograniczyć ryzyko potencjalnej katastrofy.
Brak jakiejkolwiek jasności i transparentności dotyczącej tego, co właściwie dzieje się na terenie Elektrowni i w jej bezpośrednim sąsiedztwie, jak i fakt, że sama energetyka jądrowa jest podmiotem tak intensywnych sporów, prowokuje tylko kolejne działania dezinformujące. Sytuację wykorzystuje kremlowską machina propagandowa, opisując rzekome zbrodnicze działania Ukrainy na m.in. arabsko– czy włoskojęzycznych portalach. W Polsce podobna narracja dociera do tysięcy osób na Twitterze
nieweryfikowalne: Choć dzięki analizom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wiemy, że rzeczywiście Elektrownia w Zaporożu nosi ślady ostrzału, brak jednoznacznych dowodów by określić kto stał za atakami. Potwierdzić możemy jedynie, że Rosja, wykorzystywaniem Elektrowni jako tarczy, bezpośrednio podejmuje ryzykowną grę i jest odpowiedzialna za to, że elektrownia jest pod stałym zagrożeniem.
Mimo tego, że temat z oczywistych względów budzi silne emocje, warto podejść do niego z dystansem. Elektrownie jądrowe są ze względów bezpieczeństwa przygotowane na liczne ewentualności, w tym między innymi na zderzenie z samolotem cywilnym. Choć jakiekolwiek działania zbrojne toczone na terenie Elektrowni lub w jej pobliżu stanowią duże zagrożenie, pojedynczy wystrzał nie doprowadzi raczej do katastrofy nuklearnej. A panika może wyłącznie pomóc kremlowskiej machinie dezinformacyjnej.