Zgodnie z doniesieniami szwedzkiego i duńskiego wywiadu, wybuchy gazociągu Nord Stream, do których doszło pod koniec października, nie były dziełem przypadku. Od samego momentu wybuchu we wszelkich środkach masowego przekazu wylały się tony sprzecznych informacji dotyczących tego, kto stał za atakiem. Przykładem jest chociażby słynny już tweet europosła Radosława Sikorskiego, w którym były minister zasugerował, że to USA odpowiadało za wybuchy. Wiadomość ta była użyta przez Rosyjską propagandę.
nie weryfikowalne: Po wybuchach, Szwecja, Niemcy oraz Dania rozpoczęły śledztwa, mające na celu zidentyfikowanie źródła sabotażu. Póki ich rezultaty nie zostaną ujawnione i nie pojawią się dowody na to, kto rzeczywiście stał za wybuchem to każda teoria jest w najlepszym wypadku spekulatywna i przyczynia się do wzrostu skali dezinformacji. Tak należy też traktować sugestię Radosława Sikorskiego.
Brak dowodów szybko doprowadził do masowego rozprzestrzeniania się dezinformacji. Między innymi, według węgierskiego portalu Orosz Hirek, zidentyfikowanego zresztą jako narzędzie pro-kremlowskiej propagandy, za zamachami stać miał stać personel brytyjskiej marynarki wojennej stacjonujący w regionie Mikołajowa. Choć ministerstwo obrony narodowej Wielkiej Brytanii zaprzeczył oskarżeniom, nie powstrzymało to dalszego szerzenia się spekulacji. Brak dowodów (bądź ich publikacji) po jakiejkolwiek ze stron sprawia, że nie można ocenić wiarygodności oskarżeń.
Co do krajów Zachodu, mimo przekonania, że wybuchy były celowymi aktami sabotażu, nie posunięto się do jednoznacznych oskarżeń. Te, zdaniem Marka Świerczyńskiego z Polityki Insight mogłyby tylko przyczynić się do zwiększenia napięcia.
Dezinformacja, związana z propagowaniem opinii o winie Wielkiej Brytanii, znalazła sojusznika w osobie Dauglasa Macregora, byłego pułkownika armii Stanów Zjednoczonych i doradcy w administracji Donalda Trumpa. Twierdził on, podpierając się zresztą między innymi twitterową teorią Radosława Sikorskiego, że to Wielka Brytania wraz z USA odpowiadały za atakiem na gazociąg. Jednocześnie, sam zauważył, że nie ma dowodów potwierdzających swoją tezę. Warto w tym miejscu dodać, że o Macgregorze w kontekście Ukrainy zrobiło się głośno już w 2014, gdy publicznie opowiedział się za aneksją Donbasu i Ługańska do Rosji, sugerując że są to historyczne terytoria rosyjskie. W związku z tym jego opinie dotyczące konfliktu trudno odczytywać jako obiektywne.
W Polsce teorie Macgregora również znalazły swoich zwolenników. Trafiły one na podatny grunt w postaci portalu Media Narodowe, którego wydawcą jest stowarzyszenie „Marsz Narodowy”. Podobnych dezinformacji można doszukać się na polskim Twitterze.
Oskarżanie Wielkiej Brytani lub szerzej, Anglosasów, wpisuje się w kremlowską propagandę. W jej myśl działanie Ukrainy opiera się na podległości względem interesów Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, które wykorzystując Ukrainę, dążą wyłącznie do eskalacji konfliktu i destabilizacji sytuacji międzynarodowej. Tezy te znajduję poparcie w twierdzeniach dotyczących wybuchów gazociągu Nord Steam, które na ten moment trzeba uznać za dezinformację. W związku z tym, słusznym byłoby zachować rozsądny dystans i poczekać, aż na światło dzienne wyjdą jasne dowody klarownie wskazujące na sprawcę sabotażu. Informację o udziale Wielkiej Brytanii w sabotażu weryfikował również 2 listopada unijny portal fact-checkingowy – EUvsDisinfo.