Samozwańcza Agencja Bezpieczeństwa Narodowego – żart czy zagrożenie?

✅ Materiał przeszedł podwójną weryfikację redakcyjną.

W ostatnich tygodniach na Twitterze do coraz szerszej grupy odbiorców dociera aktywność Twitterowego (i w znacznie mniejszym zakresie Facebookowego) konta, podpisanego jako „Agencja Bezpieczeństwa Narodowego”. Popularności profilu najbardziej pomogła sytuacja z 14 kwietnia obecnego roku, kiedy opublikowało ono wpis wyśmiewający zachowanie byłego prezydenta i premiera Rosji a obecnie wiceszefa Rady Bezpieczeństwa państwa, Dymitra Miedwiediewa. Rosyjski polityk w niewybredny sposób skrytykował premiera Mateusza Morawieckiego, nazywając go „idiotą” i „niedorozwiniętym premierem”. W odpowiedzi profil tzw. Agencji przypomniał Miedwiediewowi, że „mieszanie alkoholu i narkotyków jest bardzo niebezpieczne”. Komentarz wyświetliło 840 tysięcy użytkowników Twittera i udostępniło kolejne 2 tysiące.

https://twitter.com/ABNPoland

Podstawowy problem powiązany z profilem określającym się jako Agencja Bezpieczeństwa Narodowego wiążę się z tym, że z uwagi na nazwę i wykorzystywaną symbolikę, regularnie jest on uznawany za oficjalną agencję rządową. Bywa on również mylony z istniejącą w rzeczywistości Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). Sytuację pogarsza fakt, że Twitter, wraz z przejęciem platformy przez Elona Muska, przykłada znacznie mniej uwagi systemom weryfikacji treści i użytkowników.

Tradycyjnie profile zweryfikowane na platformie były oznaczone niebieskim znaczkiem weryfikacji, który miał odróżniać przedstawicieli instytucji, rządowych i pozarządowych od standardowych użytkowników Twittera. Dziś podobne oznaczenie każdy użytkownik może wykupić w ramach tzw. pakietu Twitter Blue za około 36 zł miesięcznie. Konta, które cieszą się pakietem, mogą liczyć na wyższe zasięgi uwarunkowane działaniem algorytmów. Dochodzi do tego pewna forma zwiększonego zaufania społecznego związana z tradycyjnym postrzeganiem symbolu zweryfikowanego konta. O ile dalej istnieje system rzeczywistego weryfikowania profili (szare bądź złote oznaczenia graficzne), jego funkcjonowanie, delikatnie rzecz ujmując, nie zachwyca. Prowadzi to do tak patologicznych sytuacji, że na równym poziomie zweryfikowania znajdują się: minister sprawiedliwości, Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej i samozwańcza Agencja Bezpieczeństwa Narodowego, która oczywiście nie ma nic wspólnego ani z byciem jakąkolwiek agencją, ani tym bardziej bezpieczeństwem narodowym.

Agencja Bezpieczeństwa Narodowego to profil, który problemy wzbudza już od dłuższego czasu. Wówczas, co opisał portal Niezależna, na symbolikę i nazewnictwo nawiązujące do istniejącej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nabrali się m.in. posłowie opozycji Michał Szczerba i Marcin Kierwiński. Po wspomnianym wpisie wyśmiewającym Miedwiediewa, podobny los spotkał zagranicznych dziennikarzy. Jako przykład posłużyć może reakcja ukraińskiego portalu Europejska Prawda, która również pomyliła fikcyjną Agencję Bezpieczeństwa Narodowego z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Artykuł Europejskiej Prawdy został szybko usunięty, jednak swobodnie możemy założyć, że podobne sytuacje coraz częściej będą w przyszłości gościć w przestrzeni medialnej

https://www.salon24.pl/newsroom/1296003,fejkowe-konto-abw-odpisalo-miedwiediewowi-wpis-robi-furore-w-ukrainskich-mediach

fałsz: Cały artykuł oparty jest o aktywność opisywanego przez nas konta @ABNPoland, które podszywa się pod prawdziwe służby.

Druga, równie groźna, strona medalu jest związana z reakcją społeczną. Politycy i dziennikarze przynajmniej w teorii powinni poświęcić odpowiednio dużo czasu i energii na fact-checking i weryfikację treści. Przeciętny użytkownik mediów społecznościowych z reguły nie ma podobnych rozterek. Media społecznościowe doprowadziły do tego, że każdy twórca treści w przestrzeni internetowej jest do pewnego stopnia dziennikarzem i profesjonalni redaktorzy nie pełnią już roli tzw. strażników (z ang. gatekeepers), kontrolujących jakość i wiarygodność treści, które trafiają następnie w ręce społeczeństwa. Przy pogarszających się jednocześnie standardach weryfikacji treści przez administracje poszczególnych mediów społecznościowych, zaciera się granica między tym, co jest prawdą a co ma z nią niewiele wspólnego. Dziś Agencja Bezpieczeństwa Narodowego staje się (na razie w żartach) Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Niedługo podobne zjawiska mogą przynieść znacznie poważniejsze konsekwencje.

Jako przedsmak zagrożeń płynących z nieodpowiedniej kontroli treści w ramach mediów społecznościowych może posłużyć sytuacja, z którą mieliśmy niedawno do czynienia w Sudanie. W tak krytycznie wrażliwych realiach wojny domowej tym ważniejsza jest właściwa i rzetelna weryfikacja treści. Brak odpowiednich standardów w jej zakresie doprowadził do tego, że przed trzema tygodniami fikcyjne konto (oznaczone oczywiście niebieskim znaczkiem Twitter Blue), podające się za oficera armii Sudanu, na masową skalę udostępniło fałszywą informację o śmierci lidera militarnego, Mohameda Dagalo. Wpis przed usunięciem został wyświetlony przez ponad milion użytkowników. Z uwagi na obecną atmosferę informacyjną w Sudanie nie da się oszacować efektów tego działania, lecz mamy prawo przypuszczać, że sytuacja nie rozeszła się po kościach.

Aktywność tworów takich jak Agencja Bezpieczeństwa Narodowego czy fikcyjnego konta sudańskiego oficera są coraz większym problemem. Globalne trendy wskazują na upadającą wiarę w przekaz oferowany przez media tradycyjne. W efekcie, coraz więcej osób to internet wskazuje jako podstawowe źródło pozyskiwania informacji. Administratorzy mediów społecznościowych odmawiają jednak poświęcenia większej ilości funduszy na weryfikowanie kont użytkowników. Każdy może dziś stać się państwową agencją, zakładając że wyda w tym celu 36 złotych na pakiet Twitter Blue i skutecznie zbuduje swoją markę, tworząc dobrze „klikające się”, często clickbaitowe treści. Fakt, że Twitter oferuje taką możliwość jest i będzie zagrożeniem dla tego, co wciąż jeszcze możemy nazywać prawdą.

Nie przegap kolejnego tekstu. Obserwuj nas:

Awatar Stanisław Mroszczak