Władze Odessy nie zachęcają ludzi do wyjazdu

✅ Materiał przeszedł podwójną weryfikację redakcyjną.

W niedzielę 11 kwietnia na profilu Twitterowym eksperta ds. energetyki, Jakuba Wiecha, pojawił się post z linkiem do jego artykułu, w którym pojawiają się informacje dotyczące trudnego stanu w Obwodzie Odeskim w następstwie rosyjskich ataków powietrznych. Mówi w nich o tym, że bez prądu w regionie jest 1,5 mln osób oraz że władze namawiają mieszkańców do wyjazdu. Zaledwie kilkadziesiąt minut po publikacji, post został skomentowany przez użytkownika Twittera Dmitriego Ilnickiego, w którym ten podważył informacje przekazane przez Jakuba Wiecha.

https://twitter.com/jakubwiech/status/1601974042470322179

fałsz: W momencie dodania wpisu oficjalnie w Obwodzie Odeskim bez prądu pozostawało już „jedynie” 300 tysięcy osób. Z kolei komunikat dotyczący namów do wyjazdu został zdementowany przez rzecznika Administracji Militarnej Obwodu.

Zgodnie z informacjami podanymi przez Dmitriego Ilnickiego, rzeczywiście, na trzy godziny przed publikacją artykułu przez Wiecha, gubernator Obwodu Odeskiego, Maksym Marczenko, przekazał zaktualizowane dane, mówiące że już tylko 300 tysięcy mieszkańców Obwodu nie ma dostępu prądu. Wiech przy pisaniu artykułu posiłkował się prawdopodobnie informacjami, które poprzedniego wieczora na Facebooku podał prezydent Zełenski.

Odessa po atakach dronami; fot.: screen, youtube.com

Informacja o namowach władz do wyjazdu również została zdezaktualizowana jeszcze przed publikacją posta. O ile faktycznie, na facebookowym profilu Wydziału Energii w Obwodu Odeskim pojawiły treści zachęcające do wyjazdu, post, w którym znajdowały się te namowy został usunięty. Dodatkowo, już w sobotę 10 grudnia rzecznik Administracji Militarnej Obwodu Odeskiego, Siergiej Bratczuk we wpisie na Telegramie zdementował zdementował informacje dotyczące namów, opisując je jako „manifestację wojny hybrydowej rosyjskich służb specjalnych przeciw Ukrainie”.

Artykuł i wpis Jakuba Wiecha był więc misinformacją. Treści opublikowane przez niego wprowadzają w błąd, ale nic nie wskazuje na to by były one celowe. Ekspert oparł się na źródłach, które szybko zdążyły się zdezaktualizować. Wskazuje na to też fakt, że Wiech sam udostępnił nieco później wpis Dimitriego Ilnieckiego. Jedyne co można zarzucić dziennikarzowi – to niewystarczającą dokładność dziennikarską. W stanie wojny zbieranie danych jest niezwykle skomplikowanym procesem. Informacje, nawet te przekazywane przez ukraińskie organy państwowe, mogą bardzo szybko się dezaktualizować. Warto też weryfikować informacje, nawet jeśli wyglądają na wiarygodne – władze Ukrainy nie namawiały obywateli do ewakuacji.

Nie przegap kolejnego tekstu. Obserwuj nas:

Awatar Stanisław Mroszczak